Cześć! :) Dziś zapraszam Was na przegląd ulubieńców, które zawładnęły moim sercem tej zimy. Zapraszam!
Mówcie sobie co tam chcecie. Że brzydkie, że paskudne, że wyglądają fatalnie, że odejmują półtora metra wzrostu i że to obok Multipli najgorsze, co może być. Ale wiecie co? Nikomu nie było tej zimy tak ciepło w stopy jak mi. Od kiedy pamiętam, mam problem z lodowatymi stopami, którymi bardzo trudno dogodzić zimą. Przebrnęłam przez setki różnych butów, wszystkie możliwe materiały, ocieplenia, podbicia i wszystko inne. NIC. Nic mi nie zrobiło tak dobrze, jak te
Ugi. Dlatego bez względu na to, jak źle wyglądają i jak fatalne są, to moi najwięksi zimowi ulubieńcy i w przyszłym roku na pewno będę dalej w nich człapać!
Pielęgnacja zimą jest dla mnie superważna. Żeby nie było, w inne pory roku też :P Oto kosmetyki, które tej zimy przyniosły mi radość:
1.
Clinique Pep-start - ten krem to moje odkrycie. Gdyby tylko miał SPF, byłby moim Bogiem. Zimą używam go z kremem CC z Bourjois, latem niestety muszę go odstawić. Nawilża niesamowicie, od razu się wchłania, skóra jest supermiękka i nie przesusza się na mrozie. Mój hit hitów!
2.
Krem zimowy Floslek Winter Care Spf 50+ - Tego pana używałam na wyjazdach, lub gdy wychodziłam na zewnątrz niepomalowana. Jest tłusty, ale nie zapycha. Czytałam dużo o efekcie bielenia skóry, ale on po kilku minutach znika i skóra wygląda jak po prostu posmarowana zwykłym kremem. Po jego zastosowaniu moja skóra wytrzymała siedem godzin na stoku i się nie posypała, więc wielki plus.
3.
Maść z witaminą A - o niej pisałam już wielokrotnie. To mój kosmetyk do zadań specjalnych. Stosuję go na usta, znamiona, przesuszenia, oparzenia, a od kiedy poradziła mi tak kosmetyczka - również na skórki. Nic dodać, nic ująć :)
4.
Stara Mydlarnia Serum z witaminą C - serum dostałam od mojego chłopaka i bardzo dobrze mi się sprawdziło. Łagodzi przebarwienia i fajnie nawilża cerę. Jedyny minus to przydatność po otwarciu, bo tylko 3 miesiące, ale nic więcej nie mam mu do zarzucenia :)
5.
Balsam pod prysznic Eveline - kolejny mój hit hitów, który rozwiązał mój zimowy problem. W łazience mam światło zsynchronizowane z wentylacją, więc całe ciepło, które sobie naparuję gorącym prysznicem, momentalnie wywiewa. W związku z tym spory problem sprawia mi stanie nago w łazience i smarowanie się balsamami, bo zwyczajnie marznę. Któregoś razu kupiłam sobie balsam pod prysznic i to był strzał w 10! Nawilża, natłuszcza, zniknął problem AZS i marznięcia poza kabiną. Polecam bardzo serdecznie!
6.
Balsam Evree Max Repair - klasycznych balsamów też zdarzało mi się używać i wśród nich zdecydowanym moim faworytem jest balsam z Evree. Jest odpowiednio tłusty, ale szybko się wchłania, skóra jest miękka i odżywiona, nie piecze też, jak to u mnie czasem bywa :)
7.
Maska do włosów Dr Sante Argan Hair - Co tu dużo mówić, najlepsza maska ostatnich miesięcy. Jest gęsta i treściwa, nie trzeba trzymać jej bardzo długo, a efekt jest super - włosy dociążone, gładkie, miękkie i błyszczące. Jak dla mnie super :)
Kolorówka u mnie uboga, bo nie mam jakichś szczególnych wymagań, jeśli chodzi o zimę.
1.
Nyx Soft Matte Lip Cream, kolor Abu Dhabi - zimą nie przepadam za mocnymi kolorami, bo wyglądają na mnie po prostu źle. Dlatego postawiłam na nudziak od Nyxa. Fajnie się nosi i daje bardzo naturalny kolor :)
2.
Bourjois 123 Perfect CC cream - Tak jak już wspomniałam, używam go razem z Clinique. Niektórzy zimą lubią ciężkie podkłady, ale ja takich nie znoszę. Dla mnie to wygląda fatalnie, więc u mnie żadne rewlony czy dablłery. Lubię lekkie podkłady o średnim kryciu i taki własnie jest CC od Bourjois. Jest nieco cięższy od Healthy Mixa, dlatego używam go zimą i jestem zakochana ;)
3.
Urban Decay Naked Basics - paletkę dostałam na urodziny od przyjaciółki. Ma fajne, naturalne kolory, cienie się dobrze blendują i można z nich zrobić zarówno makijaż dzienny jak i wieczorowy :)
Nie zabrakło także zimowych lakierów:
1.
Golden Rose Wow, kolory 101 i 08 - połączenie bladego różu i baby blue to dla mnie idealne zestawienie na zimę, były to najczęściej maltretowane przeze mnie lakiery :P
2.
Golden Rose, matowy top coat - odkryłam go dopiero zimą i przepadłam, nosiłam go baaardzo często. Co prawda lakier szybciej z nim odpadał, ale efekt jest tego warty :)
3.
Golden Rose Rich Color, ko. 20 - u mnie był to kolor "wyjściowy", który stosowałam na wieczór lub kiedy po prosu chciałam być bardziej glamour :P Podoba mi się jego konsystencja i wykończenie - ni to matowe, ni satynowe ;)
4.
Golden Rose Miss Selene 167 - Idelany lakier z drobinkami, które wspaniale imitują płatki śniegu. Do żadnej innej pory roku mi tak nie pasuje jak do zimy :)
5.
Odżywka do paznokci Wibo S.O.S Weak Nails - najlepsza jak do tej pory odżywka, jaką miałam. Przebija nawet Golden Rose.
Na koniec dwa oleje, które ratowały mi wielokrotnie skórę:
1.
Evree Magic Rose olejek upiększający - cudowny olej, który bardzo szybko się wchłania, a rano cera jest miękka i promienna. Czasem nawet używałam go pod makijaż i sprawdził się super :)
2.
Olej kokosowy - nic nie trzeba mówić, olej kokosowy jest najlepszy na wszystko. Uratował moją twarz, kiedy odpadała płatami.
I to by było na tyle. Dajcie znać, co Was zachwyciło tej zimy, ja już uciekam, trzymajcie się ciepło, buźka! :)
Na koniec jeszcze chciałabym Was poinformować, że powołałam do życia nowy blog, bardziej felietonistyczny, o tematyce lifestylowej, trochę życia, trochę kuchni, trochę wszystkiego ;)
Zapraszam Was serdecznie, jeśli lubicie czytać:
Blondynkanaswoim. Buźka!