Witaj na Selfmadeheaven. Blogu, który już od jakiegoś czasu nie funkcjonuje. Przestałam bawić się w blogowanie kosmetyczne i przerzuciłam się na więcej pisania, niż kolorowych obrazków. Poza tym, świetnych blogów kosmetycznych jest od groma :) Nie usuwam go głównie przez sentymetn. Przez to, że zdjęcia mi się podobają i przez to, że tęskniłabym za nim, gdybym go usunęła. Dlatego będzie mi miło, jeśli przeglądniesz jakieś moje stare posty w poszukiwaniu informacji albo inspiracji, ale raczej nie pojawi się tu nic nowego :)
W międzyczasie zapraszam Cię na mój nowy blog, gdzie jest więcej do czytania, pozdrawiam!

sobota, 13 grudnia 2014

Grudzień w obiektywie: Ukochana Łódź



Witajcie kochani! :) W dzisiejszym poście przeczytacie relację z mojego wyjazdu do najpiękniejszego, najukochańszego,  najwspanialszego i w ogóle naj mieście, w którym nigdy nie wieje, czyli Łodzi <3 Wiem, że dla większości Łódź to szare miasto pełne obdrapanych kamienic i wszechobecnych śmieci, ale dla mnie to zawsze będzie TO. I nie widzę tam żadnych obdartych kamienic. Widzę pewną historię, niezmąconą żadnymi unowocześniającymi remontami. Nie znoszę nowoczesności. Nie znoszę Rzeszowa.
Amen.

Tymczasem w piątek na całe 13 godzin zamieszkałam w Łodzi, odwiedziłam przyjaciół w akademiku (nie spodziewałam się, że w ciągu roku aż tyle może się zmienić), w końcu odetchnęłam przestrzenią (w Rzeszowie strasznie się duszę), spotkałam milion różnych dziwadeł (babcie, której wyskoczyło biodro i chciała, żeby ją odprowadzić do domu, wróżkę, która powiedziała mi, że mam dużo stresu, chłopaka który przekazał mi białą kopertę z cudzymi dokumentami, po całej Łodzi biegali za mną ludzie z Metrem, wobec tego miałam cztery egzemplarze tego samego numeru w plecaku, jeździłam tramwajami w tę i z powrotem (kocham tramwaje! <3), zrobiłam sto tysięcy zdjęć, a potem wróciłam do smutnej rzeszowskiej rzeczywistości i spotkałam miłego pana taksówkarza, który o 4 rano zapytał mnie, czy wracam z pracy :D

Nie przedłużam już, gdybym chciała opisać cały piątkowy dzień, powstałaby całkiem gruba książka. Odbiłam sobie cały rok domowo-rzeszowskiej rutyny. :)

Zapraszam!



Najpierw przespacerowałam się wszechobecną Piotrkowską, kierując się w stronę Placu Wolności. Aż mi się ciepło robi na myśl, że rok temu o tej porze miałam problem z jego znalezieniem. :)
No i świecące reniferki! O 7 rano niestety się nie świeciły, ale i tak były sugoi! <3




Dzień dobry panom, co panowie tak przed Hebe sterczą z samego rana, będą coś rozdawać? :D


A tu sympatyczne piotrkowskie gołąbki <3 Przylgnęły do mnie, bo myślały, że mam jeść. Ale nic im nie dałam, bo nic nie miałam, sama zeżarłam w autobusie :D



A tu już bliżej Placu Wolności i choinki, która zaświeciła się o 17, a ja oczywiście tkwiłam wtedy w korku ;D

Bo każdy rozsądny podróżnik jest w raju, gdy utknie w kilometrze tramwajów! <3


Bomba choinowa! 



No i Plac Wolności, na którym jak na złość wyszło tylko jedno zdjęcie, bo światło wokół bardzo się zbuntowało. :C


Wygląda to jakby było robione pod koniec sierpnia o 20, jak już słońce zaczyna zachodzić :D


Kiedy już wydostałam się z Placu Wolności i uciekłam złośliwej cygance, znalazłam się na tyłach Manufaktury i postanowiłam ten widok zachować na dłużej :)



W drodze od Niciarnianej do Przędzalnianej w poszukiwaniu tkanin, dzianin, etc (oczywiście nie znalazłam, bo jestem blondynką :D) spotkałam urocze kaczorki, które siedziały w wodzie, a jak mnie zobaczyły, całą watahą naparły na mnie małymi nóżkami w nadziei na jedzonko ^^

Po spotkaniu z kaczorkami (dalej mi się chce śmiać na wspomnienie tego marszu w moją stronę xD) w końcu otworzyli Manufakturę i mogłam zagrzać stopy, których już wówczas nie czułam zupełnie :D





Oczywiście nie zabrakło Piernikowej Chatki...




...ani choinki na rynku! <3


W Manufakturce spędziłam kilka dobrych godzin, najadłam się za pięciu i tak bardzo poczułam własne zmęczenie, że olałam przecenę Yankee Candle i ruszyłam w stronę starych śmieci, czyli mojego akademika!


W międzyczasie jeszcze ruszyłam w miasto i porobiłam wieczorno-nocne zdjęcia :)



No i przystrojona Łódzka jako uwieńczenie zakupów (tam wstąpiłam do Yves Rocher ^^)




Kocham tramwaje! <3







You Shall Not Pass! :D I tramwaj! xD

Na koniec zdjęcie z Tsuzuki <3 która przygarnęła mnie do pokoju na kilka godzin, odprowadziła na przystanek i dzielnie zniosła moje towarzystwo! <3



I to by było na tyle, dość długi post się zrobił, ale miałam problem z wybraniem tylko kilku zdjęć, Łódź jest zbyt piękna! ;)

Łodzi, szykuj się, przybywam zaraz po licencjacie, szykuj mieszkanko! <3

Trzymajcie się robaczki! :*