Witaj na Selfmadeheaven. Blogu, który już od jakiegoś czasu nie funkcjonuje. Przestałam bawić się w blogowanie kosmetyczne i przerzuciłam się na więcej pisania, niż kolorowych obrazków. Poza tym, świetnych blogów kosmetycznych jest od groma :) Nie usuwam go głównie przez sentymetn. Przez to, że zdjęcia mi się podobają i przez to, że tęskniłabym za nim, gdybym go usunęła. Dlatego będzie mi miło, jeśli przeglądniesz jakieś moje stare posty w poszukiwaniu informacji albo inspiracji, ale raczej nie pojawi się tu nic nowego :)
W międzyczasie zapraszam Cię na mój nowy blog, gdzie jest więcej do czytania, pozdrawiam!

piątek, 3 czerwca 2016

ULUBIEŃCY MAJA


Cześć kochani! Kwiecień i maj były miesiącami wielu nowości, a co za tym idzie - obfitych testów. Mam dzisiaj dla Was przegląd produktów, które w ostatnim czasie skradły moje serce bardziej od innych. Zapraszam! ;)




***

RIMMEL LASTING FINISH & CATRICE CAMUFLAGE

Za cudotwórcą z Catrice biegam od dobrych kilku miesięcy i nigdy (mimo tzw. typu urody "węgiel") nie mogłam znaleźć koloru odpowiedniego dla mnie. Prawdę powiedziawszy, we wszystkich drogeriach, w jakich byłam, jedynym dostępnym kolorem był 025, czyli ten najciemniejszy. W końcu przypadkowo natknęłam się na kolor 020 i bez zastanowienia pobiegłam do kasy. Korektor nie jest idealny, ale go uwielbiam. Dobrze kryje, trzyma się dość długo i nie podkreśla suchych skórek wokół niedoskonałości. Jedynym minusem jest trochę zbyt pomarańczowy kolor, ale lepiej taki niż biały :P
Podkład z Rimmela kupiłam również zupełnie przypadkiem, bo natknęłam się na dużą promocję w Hebe. Co prawda podkład sam w sobie jest tani, ale promocja zawsze spoko :D Jest go mało i jest gęsty, w związku z czym jest średnio wydajny, ale wspaniały anyway. Fajnie kryje, podoba mi się też jego konsystencja - gęsta, ale może dać zarówno efekt naturalny jak i wieczorowy ;) Dodatkowy plus za filtr przeciwsłoneczny!



GOLDEN ROSE & EVREE DLA PAZNOKCI

Maj był miesiącem regeneracji paznokci. Czerwiec też taki będzie, bo ostatnio psują się bardziej niż zwykle. Na tę chwilę mają się już coraz lepiej, a to za sprawą cudaka w pędzelku od Evree. Kupiłam go w rossmanowej promocji i nie żałuję. Pędzelek jest bardzo wygodny, a sam produkt zawiera masę olejków pielęgnacyjnych. Nadaje się do paznokci i do skórek, szybko się wchłania. ;)
Odżywkę z GR kupiłam, żeby zmienić trochę jej siostrę w czarnej buteleczce. Tamta odżywka też jest dobra, ale mam wrażenie, że ta jest nieco lepsza. Paznokcie zrobiły się grubsze i mniej podatne na łamanie ;)



TONIK RÓŻANY EVREE & PALETA SEPHORA NY

Tonik z Evree kupiłam zachęcona opinią innych i praktycznym atomizerem, Dzięki temu nie pocieram skóry wacikiem. Tonik jest na bazie wody różanej, ma łagodzić skórę i wyrównywać jej kolor. Jak dla mnie cudownie nawilża, faktycznie łagodzi i przygotowuje cerę na krem. Od kiedy go używam, zniknął mój problem ze ściągniętą skórą po umyciu. Dla mnie rewelacja!
Sephora New York to obecnie najbardziej zmolestowana paleta z całej mojej kolekcji. Wszystkich kolorów mogę użyć do jednego makijażu, przez to paletka świetnie nadaje się na wyjazdy. Można nią zrobić makijaż dzienny i wieczorowy. Najbardziej zakochana jestem jednak w różu. Ma przybrudzony kolor, zakrawający nieco o brąz. Uwielbiam go właśnie za nieróżowość. Używam praktycznie codziennie i dziś już widzę maleńki fragment denka :( Jeśli ktoś zna zamienniki, chętnie się o nich dowiem ;)





GARNIER FRUCTIS GROW STRONG & ZARA FRUITY

Uwielbiam odżywki emolientowe, tylko po nich moje włosy nie wyglądają jak Owen Wilson. Skusiła mnie promocja i nie żałuję. Oprócz dociążania włosów powoduje ich sypkość, nie przeciążenie. Włosy są miękkie i gładkie, bardzo fajnie też się układają. ;)
O zapachu bardzo trudno jest pisać. Nie lubię ciężkich piżmowych i kwiatowych perfum, zdecydowanie przemawiają do mnie słodkie, owocowe nuty. Zara Fruity właśnie taka jest. Ma bardzo słodki zapach, kojarzący się z ciepłymi miesiącami. Jest bardzo wydajna (wylewam jej na siebie stanowczo za dużo), cena jest bardzo atrakcyjna. Utrzymuje się dość długo, choć nie tak, jakbym chciała ;) Niemniej jednak jestem tym zapachem zachwycona!



ŁAGODZĄCA NIVEA & SUCHY OLEJEK SEPHORA

Balsam po goleniu Nivea krąży po Internetach od dłuższego czasu i - podobnie jak Catrice - wiecznie był wykupiony. W końcu dopadłam miniaturkę w Rossmanie. Używam go, gdy moja skóra ma przesyt kremu przeciw trądzikowi z La Roche Posay i zaczyna być przesuszona. Działa rewelacyjnie. Łagodzi, nie piecze, nawilża i utrzymuje miękkość skóry bardzo długo. Używam go zazwyczaj na noc. Dodatkowo cudownie pachnie! Bałam się, że to będzie typowy zapach Nivea, tymczasem nic bardziej mylnego ;)
Olejek z Sephory - zdziwcie się lub nie - również dopadłam na promocji za mniej niż 20 zł. Co prawda sam w sobie nie nazywa się suchy, ale dla mnie taki jest. Rozpylam go na skórze i wmasowuję. W momencie wcierania mam wrażenie, że na mojej skórze tworzy się cienka, atłasowa powłoczka. Olejek nie wchłania się tak jak balsamy, ale nie brudzi ubrań ani pościeli. Skóra jest gładka i miękka, jednak na świeżo ogolonej może powodować podrażnienia. Producent mówi o używaniu go także na twarz, ale pani w Sephorze odradziła mi ten zabieg. Jak na razie spróbowałam ze 2 razy i negatywnych efektów nie widziałam. Polecam z całego serca - idealny na lato!


I to by było na tyle ;) Dajcie znać, co w tym miesiącu skradło Wasze serca. Ja uciekam, widzimy się niedługo!


Buźka!