Witaj na Selfmadeheaven. Blogu, który już od jakiegoś czasu nie funkcjonuje. Przestałam bawić się w blogowanie kosmetyczne i przerzuciłam się na więcej pisania, niż kolorowych obrazków. Poza tym, świetnych blogów kosmetycznych jest od groma :) Nie usuwam go głównie przez sentymetn. Przez to, że zdjęcia mi się podobają i przez to, że tęskniłabym za nim, gdybym go usunęła. Dlatego będzie mi miło, jeśli przeglądniesz jakieś moje stare posty w poszukiwaniu informacji albo inspiracji, ale raczej nie pojawi się tu nic nowego :)
W międzyczasie zapraszam Cię na mój nowy blog, gdzie jest więcej do czytania, pozdrawiam!

niedziela, 7 maja 2017

CLINIQUE PEP-START - HIT CZY KIT?


Czołgiem! Wiecie, jak wielka jest moja miłość do niebieskiego kremu z Clinique z serii Pep-Start. Przy okazji wyjazdu na majówkę postanowiłam w końcu otworzyć miniaturki, które kupiłam w zestawie z owym kremem. Jak się sprawdziły? Czy są tak dobre, jak miłość mojego życia? Zapraszam dalej!


Różowa tubka to oczyszczający żel do twarzy 2 in 1 Exfoliating Cleanser. Żel ma oczyszczać i złuszczać naskórek, dzięki czemu skóra ma być tak oczyszczona i wolna, jak tylko może.
Czy aby na pewno?
Żel ma rdzawy kolor i niekoniecznie przyjemny zapach. Do złudzenia przypomina mi biosiarczkowy żel od Balneokosmetyki. Za złuszczanie odpowiadają drobinki, których nie widać w żelu, ale czuć pod palcami. Wydaje mi się, że do codziennego używania jest zbyt mocny, przynajmniej dla wrażliwych cer. Ale w okresie, kiedy mamy więcej niedoskonałości lub chcemy skórę odświeżyć, np. po długiej podróży - jak najbardziej :) Nie jestem jednak pewna, czy warto przepłacać, jeśli dokładnie taką samą formułę i działanie oferuje żel z Balneo, o którym pisałam Wam TU. W zestawie się opłaca, ale samodzielnie - czy ja wiem?


Żółta tubka to miniaturka kremu pod oczy. Pełnowymiarowy produkt ma końcówkę przeznaczoną do masażu okolicy pod oczami, miniaturka ma zwykły "dozownik", którego śmiało można używać jako masażera, bo ma opływowy kształt. Lubię małe kremy pod oczy, bo zawsze okazują się wydajne (u mnie im więcej kremu pod oczami, tym bardziej piecze). Krem jest lekki i łatwo rozprowadza się na skórze. Nie trzeba ciągnąć ani rozsmarowywać - nakładam, klepie i jestem gotowa. Krem szybko się wchłania, nadaje się pod makijaż, ja używam go zarówno na dzień, jak i na noc. Po kilkunastogodzinnej jeździe autokarem, gdzie twardy sen jest niemal niemożliwy i po kilku intensywnych dniach nad morzem, moje oczy wyglądały okropnie. Patrząc w lustro, widziałam obcą osobę. To był ogromny egzamin dla tego kremu, który szybko zlikwidował cienie i opuchnięcia i znacznie poprawił koloryt skóry. Oczywiście w połączeniu z regenerującym snem :)
Krem uważam za jeden z lepszych, jakie miałam. Pełnowymiarowy produkt w miarę się opłaca, chociaż ja jednak wolę mniejsze pojemności, jeśli chodzi o produkty pod oczy.


Podsumowując, serię Pep-Start bardzo Wam polecam. Niekoniecznie jednak radziłabym kupować wszystkie produkty osobno. Żel, przy stosowaniu kilka razy w miesiącu, starczy Wam na bardzo długo, krem pod oczy również jest super wydajny. Jeśli złapiecie zestaw świąteczny, w którym znajduje się pełnowymiarowy krem i dwie miniaturki - nie ma co się wahać :)

Stosowaliście tę serię? Jakie są Wasze odczucia?

Pozdrawiam Was, buźka!






2 komentarze:

  1. z tej serii właśnie czytałam że ten krem pod oczy jest fajny i mnie niemiłosiernie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo dobrego słyszałam o tym kremie pod oczy.

    OdpowiedzUsuń