Witaj na Selfmadeheaven. Blogu, który już od jakiegoś czasu nie funkcjonuje. Przestałam bawić się w blogowanie kosmetyczne i przerzuciłam się na więcej pisania, niż kolorowych obrazków. Poza tym, świetnych blogów kosmetycznych jest od groma :) Nie usuwam go głównie przez sentymetn. Przez to, że zdjęcia mi się podobają i przez to, że tęskniłabym za nim, gdybym go usunęła. Dlatego będzie mi miło, jeśli przeglądniesz jakieś moje stare posty w poszukiwaniu informacji albo inspiracji, ale raczej nie pojawi się tu nic nowego :)
W międzyczasie zapraszam Cię na mój nowy blog, gdzie jest więcej do czytania, pozdrawiam!

niedziela, 3 lipca 2016

ULUBIEŃCY CZERWCA


Cześć robaki ;) Czerwiec dobiegł już końca, dlatego przychodzę z zestawieniem ulubieńców miesiąca. Zapraszam :)




WODA TERMALNA I MGIEŁKA AVON

Nie wyobrażam sobie lata bez kostek lodu i wody termalnej, Daje wspaniałe orzeźwienie, chłód i sprawia, że moja cera przestaje być ściągnięta. Ma też przystępną cenę i można ją aplikować także na makijaż, co często robię aby orzeźwić twarz lub zdjąć pudrowość ;)
Mgiełki avon to mój letni niezbędnik każdego roku. Zawsze mam w zanadrzu któryś z wariantów zapachowych. W tym miesiącu było to Bright Apple Blossom, czyli świeży zapach zielonego jabłuszka. Jest bardzo słodki, ale nie za słodki ;)



MASKA AGAFII I STARA MYDLARNIA

Bardzo lubię maski do twarzy, zarówno te "płynne" jak i w proszku. Testuję ich sporo i niedługo może pojawi się post na ich temat ;) W tym miesiącu moje serce skradły dwie saszetki: Stara Mydlarnia Anti-aging z różową glinką i odświeżająca Babuszka Agafia z miętą. SM to peel off, którą uwielbiam za wyrównanie kolorytu mojej cery i łagodzenie niedoskonałości i zaczerwienień. Olejek z drzewa herbacianego działa antyseptycznie, przez co mam widocznie mniej niedoskonałości. Używam jej zazwyczaj wieczorem. Agafii natomiast używam rano, przed pierwszym myciem twarzy (czyli teoretycznie zaraz po wstaniu). Nie mogę jej używać na oczyszczoną skórę, bo zawarta w niej mięta sakrabucko piecze. Maska doskonale odświeża i "budzi" moją cerę, przywraca jej też blask. Jak dla mnie obie są niesamowite ;)



BAZA SMASHBOX I CC BELL

Lato to czas, kiedy makijaż jest mniej trwały na twarzy. Po bazę Smashbox Photo Finish sięgnęłam przy okazji wyjścia na wesele i została ze mną na dłużej. Oczywiście nie używam jej codziennie, ale kiedy mam jakieś większe wyjścia lub kiedy wiem, że będę długo poza domem. Baza jest matowa, dobrze utrzymuje makijaż, sprawia, że jest trwalszy i przede wszystkim zmniejsza pory, przez cera wygląda o wiele ładniej ;)
Krem CC z Bell kupiłam jakiś czas temu, ale dopiero teraz odkryłam jego potencjał. Kolor dopasował się do mnie idealnie (mam odcień 03 Sunny), razem z bazą tworzy wspaniały duet. Pokochałam go przede wszystkim za brak efektu maski i świeży, letni wygląd. Czasem łączę do z Rimmel Lasting Finish dla lepszego krycia ;) Jego cena jest także niesamowita, bo jest to zaledwie 18 zł.




MAKE UP REVOLUTION I AVON

Dawno niewidziany rozświetlacz z MUR powrócił w końcu na salony. Zimą uznałam go za zbyt ciepły, natomiast na lato jest idealny, daje bardzo słoneczny, wakacyjny blask. W odstawkę póki co poszedł rozświetlacz z Kobo, który jest niemal biały i fajnie wygląda zimą. Ten z MUR mam w kolorze Peach Lights i o ile dobrze go zblenduję, wygląda niesamowicie!
Ostatnimi czasy jestem chora na pomadki w kolorach nude. Pokazywałam już bladziocha z MUR, a w tym miesiącu zdecydowanie zakochałam się w matowym Avonie w kolorze Au Naturale. Nie jest to typowy nudziak, ale lekko zabarwiony brązem i pomarańczem. Nie wygląda na ustach trupio, co jest jego ogromną zaletą. Mimo że jest matowa, dobrze się rozprowadza i nie wysusza ust. Jak dla mnie - ideał do mocniejszego i naturalnego makijażu oka ;)





DERMEDIC I WILKINSON


Jeżeli borykacie się z problemem atopowej skóry, wiecie jakie to uczucie, kiedy wszystko Was gryzie, swędzi, piecze, jest suche, ściągnięte i schodzi skóra. Długo szukałam czegoś co choć trochę złagodzi uczucie pękającej skóry i w końcu trafiłam na to. Nie wyobrażam sobie teraz używać czegoś innego po prysznicu. Dermedic Linum Emolient doskonale koi moją skóre i przywraca jej gładkość. Świetnie radzi sobie z suchymi łokciami i zrzucającą się skórą. Ma też bardzo wygodny atomizer. Nie daje jakiegoś super nawilżenia, dlatego wspomagam go normalnym balsamem, ale od kiedy go używam, "normalne balsamy" nie sprawiają mi już palącego bólu. 
Maszynkę z Wilkinson odkryłam przypadkiem. Idąc na maraton X mena do kina... dostałam ją w prezencie jako dodatek do biletu :D Moja to Wilkinson Sword Extreme 3. Jest genialna i o wiele bardziej żywotna od innych maszynek. Ma dwa paski nawilżające, przez co skóra jest gładsza, a zacięć - o wiele mniej. Ma też fajny kształt, całość ostrza przylega do skóry. Jak dla mnie super! :)



I to by było na tyle. Dajcie znać, czy lubicie któryś z tych produktów i jacy byli Wasi ulubieńcy w tym miesiącu. :) Ja już uciekam, pozdrawiam Was ciepło, buźka! :*




7 komentarzy:

  1. Ciekawe kosmetyki, chyba nie miałam żadnego z Twoich ulubieńców, chociaż wydaje mi się, że miałam próbkę tego balsamu, ale nie jestem pewna :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uriage lubie, choć Caudalie lepsza:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żadne z tych produktów nie używałam, ale w sumie zastanowie się nad niektórymi opisanymi tu produktami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a wiesz że wody termalnej dalej nie używam?:D

    OdpowiedzUsuń
  5. musze zobaczyć ten krem cc :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Robaki są fe ;)
    Z twoich kosmetyków kojarzę Agafię, ale nie miałam tego, co ty.

    OdpowiedzUsuń
  7. większości używałam, tą baze będe musiała wypróbować :)

    http://wooho11.blogspot.com/ - Zapraszam <3 Jeśli Ci się spodoba zaobserwuj - na pewno się odwdzięczę :*

    OdpowiedzUsuń